Rybacy na kiszkowskich stawach
Gospodarstwo rybackie Sylwii i Marcina Król położone jest w Sławnie, na jednych z najcenniejszych przyrodniczo terenach powiatu gnieźnieńskiego, na obszarach chronionych Natura 2000.
– Mamy około 200 hektarów własnych stawów, 40 hektarów jezior i 15 hektarów pól. Zakupiliśmy również spółkę rybacką i obecnie mamy łącznie około 1800 hektarów stawów – wylicza Marcin Król, właściciel gospodarstwa. – Dominującą rybą w naszej hodowli jest karp, stanowi około 80 procent wszystkich gatunków. Oprócz tego hodujemy także tołpygi, amury, ryby drapieżne takie jak sumy, szczupaki, sandacze, okonie. Mamy jeszcze lina, karasia, ale główną rybą jest karp – podkreśla hodowca.
Najbardziej pracowitym miesiącem w gospodarstwie jest październik i listopad, kiedy ryby są odławiane i są przetrzymywane w mniejszych stawach, zwanych magazynami. W tych stawach woda jest dobrze natleniona, cały czas się wymienia areatorami, jest napowietrzana, a ryba jest w nich przetrzymywana do grudnia, kiedy zaczyna się handel i transport do klientów. Sprzedaż karpia może trwać nawet do maja. Wszystko zależy od tego, jak szybko sprzeda się na stoły konsumentów.
Stołówka kormoranów
Na pytanie, co jest najtrudniejsze przy hodowli ryb, pada natychmiastowa odpowiedź. – W ostatnim czasie problem z kormoranami. Jest ich coraz więcej, powodują bardzo duże straty. W tym roku we wrześniu i październiku obserwowaliśmy naloty na nasze stawy w liczbie 300-400 sztuk dziennie. Są w stanie w ciągu kilkunastu minut złowić rybę każdy – tłumaczy gospodarz i dodaje, że prawdopodobnie są to kormorany migrujące do nas z północy. – Mamy zezwolenie na płoszenie, mamy zezwolenie na odstrzał części osobników, ale niestety to są ogromne obszary, my gospodarujemy na powierzchni stawów powyżej 200 hektarów. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie upilnować tak ogromnego terenu – zaznacza Marcin Król. Dodatkowo ptaki straszą ryby, które chowają się przed nimi blisko brzegu w trzcinach, raniąc się przy tym i narażając jednocześnie na choroby skóry. Stres powoduje również, że nie rozwijają się prawidłowo. Żaden z drapieżników polujących na ryby, nawet bielik, nie powoduje takich szkód w hodowli jak kormorany, które wracają pomimo strzałów hukowych z rozmieszczonych na stawach specjalnych armatek.
Interes od Święta
Roczna produkcja karpia w Polsce wynosi około 20 tysięcy ton i w całości przeznaczona jest na krajowy rynek. To nie jest dużo, zważywszy na to, że karp wśród popularnych ryb jest najbardziej ekologiczną i jednocześnie naturalną rybą hodowlaną, ponieważ jego podstawowym pokarmem, niemal w 70 procentach jest pokarm występujący w dnie zbiornika. Głównie stanowi go plankton oraz larwy ochotkowatych, komarów. Hodowcy na stawach Kiszkowskich dokarmiają ryby jedynie mieszankami zbóż. Inne gatunki ryb, poza karpiem, występujące w stawach, chociaż nazywane są „dodatkowymi”, to jednak ich hodowla jest pożyteczna dla gospodarstwa. Nie stanowią nadmiernego obciążenia nakładem pracy, a są bardzo cenne dla ekosystemu hodowli oraz wzbogacają ofertę handlową przedsiębiorstwa. Szczupak żywi się „chwastem rybnym”, który spływa z rzeki lub sam rozwija się w stawie, tołpyga – planktonem, a amur, oprócz paszy, zjada roślinność wynurzoną.
Rybak całą dobę
Podobnie jak rolnik czy hodowca zwierząt, właściciel stawów nie ma wolnych dni w sezonie, nie wyjeżdża na urlop z rodziną. – Najwięcej pracy i wysiłku wymaga od nas przygotowaniem stawu i jego ochrona. Niszczą je bobry, w okresie letnich prac trzeba uważać, aby nie utopić sprzętu w grząskim terenie. Zarówno w lecie jak i zimie może wystąpić tak zwana przyducha – wymienia gospodarz. – Powodują ją upały, brak opadów lub słaba wentylacja pod zamarzniętą taflą wody. Wtedy rybom brakuje powietrza do życia i rozwoju. Aby tego uniknąć, konieczne jest napowietrzanie stawów, ograniczenie karmienia ryb, przepompowanie wody z innych, bardziej obfitych w wodę stawów. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Na przykład na największym stawie, który ma 68 hektarów i jest większy od jeziora Malta w Poznaniu, które ma 64 hektary, ciężko jest skutecznie podjąć działania ratujące hodowlę – wyjaśnia właściciel gospodarstwa. Stawy wymagają nieustannych napraw i remontów. Te, które użytkuje małżeństwo Królów, zostały wybudowane w latach siedemdziesiątych, więc są stosunkowo nowe i zadbane. W Polsce do dzisiaj funkcjonują hodowle w stawach, które mają nawet kilkaset lat, a większość stawów funkcjonujących w Polsce powstała w okresie średniowiecza.
Hodowla musi dojrzeć
Blisko 90 procent ryb, które zostaną sprzedane tej zimy, rosło pod czujnym okiem gospodarza przez trzy lata. Osiągnęły już dojrzałość, są w pełni rozwinięte, a ich właściwości kulinarne są najlepsze. – Największą satysfakcją z pracy rybaka są zdrowe ryby i wysoka cena sprzedaży. W tym roku cena detaliczna karpia powinna być niższa niż w roku ubiegłym. O cenie jednak decyduje podaż, a karpia raczej więcej, niż rok temu na rynku nie będzie. Pomimo, że importujemy także karpia z Czech i Litwy – prognozuje Marcin Król i podkreśla, że pasze, którymi karmione są ryby, były tańsze w tym roku niż w ubiegłym.
Tekst i zdjęcia: Maciej Zimnicki